Regulamin.

1.1. Kushina w Yakuzie ma zawsze rację.
1.2 Jeżeli Kushina w Yakuzie nie ma racji patrz punkt pierwszy.
2.1 Tu posty są zamieszczane ....(Różnie:D)
2.2 Piszę bo lubie;P.
2.3 Nie chcę widzieć komentarzy w stylu: "Głupie to"/"Nie podoba mi się twoje opo.".. Jak komuś nie odpowiada. WYPAD=__=.
3.1 Powiadamiam przez:
3.2 * Gadu-Gadu.
3.3 * Blogi.
4.1 SPAM... Hmm.. Jak chcecie, dawajcie*Wzrusza ramionami:D*
Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^).
5.1 Najważniejsze:
Opowiadanie jest Yaoi, lżejszą formą związków męsko-męskie, jest Shōnen-ai, jeżeli ci nie odpowiada, to spójrz w prawy, górny róg ekranu.. Tam znajduje się taki pięknie czerwony "x", naciśnij go i... WYNOŚ MI SIĘ STĄD ;/...

...A pozostałych, zapraszam serdecznie do czytania, oraz komentowania.

sobota, 19 grudnia 2009

Chapter: 8.

Do wszyscy ;D – Teraz mnie zabijecie :P.
…******…
Spotkanie po latach.
- Nie… – Powiedział smutno. – Co się stało już się nie odstanie. – Dodał cicho oddając uścisk. Wyjęła dłoń z czarnych kosmyków i uderzyła chłopaka w potylicę, także ten zemdlał.
 - Itachi-san… Po wszystkim. – Krzyknęła dziewczyna a Itachi wszedł do gabinetu i wziął brata na ręce całując lekko go w czoło.
***
            Sasuke obudził się w domu. Leżał na karimacie. Itachi spał na fotelu obok niego. Głupi.. Nie powinien tu siedzieć. Powinien położyć się w łóżku. W oczach chłopaka  pojawiły się łzy. Był żałosny. Ale dlaczego Naruto mu to zrobił? Poczuł, że musi się tego koniecznie dowiedzieć. Chciał wstać, ale nie mógł. Mimo woli pisnął z bólu. Opadł z powrotem na karimatę. Wszystko go bolało. Skulił się łkając cicho. Itachi otworzył oczy. Zauważył, że Sasuke już nie śpi. Wstał z niewygodnego fotela i aż jęknął czując, że całe plecy go bolą. Podbiegł do brata przytulając go do siebie. Chłopiec wrzasnął. I chciał odskoczyć ale mocny uścisk w okolicy jego tali mu to uniemożliwił.
- Błagam puść… – Jęknął czując bezsilność jaka zawładnęła jego ciałem. Itachi powiedział ciche, ale stanowcze „Nie…” – Czemu mi to robicie?!! – Wrzasnął bez silnie szamocząc się.
- Uspokój się – Powiedział cicho i spokojnie starszy brat. – Przecież nie zrobię ci krzywdy.. – Dodał kładąc go na pościeli i całując go w czoło. Delikatnie tak, żeby mały się nie wystraszył. – Nie zrobię ci krzywdy… A teraz śpij. – Powiedział długowłosy. – Idę do pokoju obok… – Dodał ciszej.
- Nie zostawiaj mnie.. – załkał jak małe, bezbronne, trzyletnie dziecko, mimowolnie wtulając się w brata. Czarnowłosy westchnął i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Dobrze… – Chłopak usiadł na karimacie i położył się tuż przy swoim malutkim braciszku.
- Aniki?
- Hn?
- Zaśpiewaj mi coś.. – Bardziej stwierdził, niż zapytał i spojrzał zaszklonymi oczkami na brata.

- Dobrze…
Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy;

Dobranoc! niech odpoczną po łzach twoje oczy;
Dobranoc! niech się serce pokojem zasili.

Dobranoc! z każdej ze mną przymówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,

Niechaj gra w twoim uchu, mą gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.

Dobranoc! obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc! - Chcesz na sługi klasnąć?

Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc! zapięta.
- Dobranoc! już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.

Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc! nie dąłbym ci zasnąć…

Itachi spojrzał na swojego młodszego braciszka, który już spał wtulony w jego rękę. – A więc dobranoc…
***
Nadeszła środa. Itachi przeciągnął się leniwie i wstał z łóżka. Sasuke nie było przy nim.
- „To dziwne…” – Pomyślał i ruszył do kuchni w celu zrobienia czegoś do jedzenia.
-  …No co ty?! – Usłyszał głośny śmiech.
 … A najlepsze było to, że ona go nie zabiła…
- No co ty?! – Ponownie usłyszał śmiech. Wszedł do kuchni patrząc na trzy osoby.
- Aniki weź ich ode mnie! – Zajęczał chłopak wskazując ruchem głowy na szarowłosego mężczyznę i dziewczynę o brązowych włosach.
- Ohayo Kakashi-sensei… – Wydukał czarnooki na widok swojego mistrza. – Ty się nie spóźniłeś! – Krzyknął po chwili.
- Taa… – Mruknął pod nosem – Czasami się zdarza. – Itachi spojrzał na dziewczynę.
- A  jak ma na imię wybranka twego serca? – Sasuke zakrztusił się sokiem, który aktualnie pił. Przypominając sobie jak ta „dziewczyna” walnęła go w głowę.
- Po pierwsze nie jestem dziewczyną a po drugie jestem mężczyzną, a po trzecie mam na imię Iruka! – Kakashi wstał zza lady przy której siedział tuż naprzeciwko wściekłego Sasuke, który splótł dłonie na wysokości swoich oczu..
 - Możemy u was trochę pomieszkać nie? – Bardziej stwierdził niż zapytał szaro włosy.
- Taaa… – Westchnął ciężko długowłosy. – Znowu cię ścigają?
- Taa… Niestety.. A z no wiesz…
- Całkiem, całkiem jakoś się trzyma…
- Yhy… – Lekki, miły uśmiech wpłynął na twarz mężczyzny o szarych włosach. – Ehh… Co cud, że nas nie złapali mangekyou… – Zaśmiał się po chwili. – A mały wie? – Wskazał ruchem głowy na dwunastolatka.
- Nie jestem mały… – Zbulwersował się Sasuke ale starsi puścili to mimo uszu.
- Nie, nie wie… – Uśmiechnął się długowłosy dziewiętnastolatek i podziękował za kawę ruchem głowy, ponieważ chłopak Kakashi’ego zrobił mu ją, a Iruka usiadł na kolanach Kakashi’ego.
- O co tak właściwie… –  Zapytał brązowowłosy.
- O nic Delfinku… o nic.. – Sasuke prychnął pod nosem. – Idę się myć… – Stwierdził beznamiętnie i wyszedł z pomieszczenia a Itachi mógł by przysiąc, że zobaczył u swojego brata łzy.
- Przepraszam na chwilę zaraz wracam.. – Zaniepokojony wyszedł z kuchni i poszedł do łazienki.
***
- Przepraszam… – Szepnął Sasuke w przestrzeń, trzymając żyletkę w lewej dłoni.
- Sasuke?! – Usłyszał głos swojego starszego brata ale nic nie odpowiedział. Przejechał ostrym narzędziem po swoim nadgarstku. – Sasuke wchodzę. – Woda w  wannie zmieszała się z krwią na twarz czarnowłosego po jawił błogi stan. Dziewiętnastolatek rozejrzał się po łazience. Pod prysznicem, niebyło nikogo, w wannie? – Cholera Sasuke! – Krzyknął Itachi wyciągając brata z wody był w ciuchach, które były splamione krwią. – Kakashiii! – Ryknął czarnooki dziewiętnastolatek.
- Co jest…? – Wołany mężczyzna wparował do pomieszczenia – O cholera… Co on sobie zrobił?
- Sasuke…! Nie umieraj! – Powiedział cicho, płaczliwie Itachi.
- Kocham cię…
- Nie mów nic. – Załkał cicho Itachi.
-Itachi gdzie masz bandaże…?! – Wrzasnął Kakashi.
- Pod zlewem.. Po spierz się…
- Hai… – Szaro-włosy wyjął wszystkie potrzebne rzeczy i podbiegł szybko do długowłosego. – To nic nie da on przeciął sobie tętnice. – Stwierdził po chwili Kakashi.
- Karetka już jedzie… – Kokowaty (xD) wpadł, jak burza do łazienki.


Naruto:

            Szedłem obok kamienicy, w której mieszkali bracia Uchiha. Zobaczyłem Itachi’ego Uchihe, jakiegoś mężczyznę o siwych włosach, jakąś szatynkę i karetkę.
- „Co się tam dzieje?” – Pomyślałem i nie wiedzieć czemu podszedłem do nich.
- Kakashi-sensei puść mnie ja też jadę… – Mężczyzna o siwych włosach trzymał szamoczącego się długowłosego.
- Co się stało? – Zapytałem zdejmując swój kaptur z głowy.
- Kim pan jest dla Sasuke? –  Zapytała cicho kobieta błękitnych włosach i zielonych oczach.
 - Dajcie mu jakiś lek uspakajający. – Powiedział chłodno szaro włosy, z trudem utrzymując długowłosego.
- To mój brat!! – Krzyknął upadając na mokrą, ponieważ padało. Brukową ścieżkę.
- Rozumiem. Niech pan wsiada.
 - My dojedziemy.. – Westchnął ciężko szaro włosy.
…******…

            Wiem, wiem, że mnie zabijecie, że tak długo mnie nie było. Niestety nie wiem, kiedy New’s, ale postaram się szybciutko coś napisać. >P.
********************************************************************

....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ty szukasz, ja znajduje^^